Kaja,
Lusia, Bartek i Kacper wyjechali razem na wakacje. Kacper i Lusia
byli parą od ponad pół roku. Od czasu uzdrowienia Lusi ustały
wszelkie magiczne działania – zniknął Gin pobierający opłaty
od Lusi, a pieniążek Kai przepadł, po prostu któregoś razu nie
wrócił do niej i od tej pory musiała już płacić pełne kwoty za
zakupy.
Zanim
Bartek dostał się na politechnikę miał już na swoim koncie
główne nagrody w konkursach młodych konstruktorów w całym kraju,
zarówno indywidualnie, jak i grupowo z kolegami z technikum. Na
swoje osiemnaste urodziny przygotował niespodziankę – jeżdżące
mini auto własnego projektu i wykonania sterowane zarówno ręcznie,
jak i zdalnie. Na studiach zainteresował się militariami. Miał
nadzieję pracować w przyszłości dla NASA, albo dla wojska. Jego
ideałem ze świata filmów był „Q” - współpracownik Jamesa
Bonda tworzący miniaturowe bomby, ukryte w długopisach pistolety i
lasery, zaawansowane zminiaturyzowane systemy łączności,
supermocne tytanowe linki ukryte w zegarku, itp. Bartek był
geniuszem, a w najgorszym przypadku przyszłym geniuszem.
Bartek
wiele rzeczy notował, bo twierdził, że całe życie jest ciągiem
informacji i impulsów, które niosą ze sobą różne treści i
nigdy nie wiadomo, kiedy dane doświadczenie może się przydać.
Jego mama doskonale go rozumiała, bo wierzyła w holistyczne
podejście do życia człowieka i do świata i wiedziała, że
intelekt i sukcesy jej syna są wynikiem harmonii, w której żyją.
Harmonii i akceptacji. I otwartości na ludzi i świat.
Było
popołudnie, właśnie wrócili z obiadu w mieście. Siedzieli w
trójkę na tarasie wynajętego domku i patrzyli na jezioro. Lusi nie
było z nimi, bo wolała po jedzeniu zrobić sobie drzemkę. Kaja
podtrzymywała rozmowę, jak zwykle miała najwięcej spostrzeżeń i
pomysłów dotyczących ich wyjazdu. Czuła się bezpiecznie w
towarzystwie brata i jego kolegi.
-
Wy byście do siebie pasowali, wiecie? - znienacka powiedział
Kacper.
-
Jak? - Bartek jak zwykle nie tracił dystansu.
-
O czym ty mówisz? - zapytała zażenowana Kaja.
-
No mówię, mówię – uśmiechał się Kacper. Wstał, żeby wejść
do domu i na odchodne rzucił nie tracąc uśmiechu – idę zobaczyć
co u mojej narzeczonej. Bawcie się dobrze, gołąbki.
-
Co jemu się stało? - zapytała po wyjściu brata Kaja.
-
Układa mu się w życiu, więc próbuje się teraz bawić w swata.
To nawet zrozumiałe - Bartek był rzeczowy do granic przyzwoitości.
-
Ej, halo, ale ja tu jestem. Co to za swatanie siostry z najlepszym
kolegą? To Twój pomysł? Takie końskie zaloty? No weź! - Kaja
złościła się nie na żarty.
-
Daj spokój, on chciał dobrze, może tylko trochę przesadził z
bezpośredniością. Nie martw się, gdybym czuł potrzebę zbliżyć
się do ciebie, to dowiedziałabyś się tego ode mnie bez
pośredników - Bartek trzymał ten swój logiczny fason do końca.
-
Rozumiem, ale ja jestem kobietą, w jakiej sytuacji on mnie stawia?
Mojemu braciszkowi chyba odbija przez tą całą Lusię – Kaja była
zła.
-
Nie lubisz jej? - Bartek grał rolę mediatora, bo spodziewał się
potwierdzenia.
-
Nie, że nie lubię. Po prostu jest z nią coś nie tak. Myślę, że
nie można jej ufać. Za dużo się dzieje ostatnio i nie wydaje mi
się, żeby Kacper wiedział do czego to wszystko zmierza.
-
A do czego to zmierza? - Bartek był szczerze zaskoczony słowami
Kai.
-
Myślę, że do niczego dobrego, a przynajmniej do niczego dobrego
dla Kacpra. Poznałeś jej rodziców?
-
Nie, zawsze spotykam ją tylko z Kacprem – powiedział Bartek i
zamyślił się
-
Rozmawiałaś o tym z moją mamą?
-
Nie, dlaczego pytasz?
-
Bo ona też coś mówiła o rodzicach Lusi.
-
Co mówiła?
-
Mniej więcej, to co ty – powiedział Bartek mrużąc oczy – idę
się przejść, idziesz ze mną?
-
Ha ha, nie. Jeszcze Kacper pomyśli, że mu się nas udało zeswatać.
-
Ok, to do zobaczenia później.
Bartek
zszedł z tarasu i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu ścieżki
do lasu. Przyroda go uspokajała i inspirowała. Lata wychowania
przez matkę otwartą na świat, przyrodę i duchy nie poszły na
marne. Bartek umiał wykorzystać wspaniałości obcowania z
zielenią, drzewami, paprociami i wszystkim, co w swym bogactwie
oferował mazurski las. Szedł spokojnie, miarowo, oddychał przez
nos wdychając zapachy wegetacji, mchu, eterycznych żywic, i ściółki
lasu. Odcienie zieleni i brązu wprowadziły go w stan pobudzenia
połączonego z harmonijnym wyciszeniem. Odetchnął głębiej.
Powoli jego myślenie przestawiało się w tryb refleksji – z
jednej strony – a prostego i nieskrępowanego przyjmowania bodźców
z drugiej. Szedł spokojnie, choć miał ochotę czasem podbiec.
Uznał, że sytuacja wymaga dorosłości, a nie zabawy – miał do
przemyślenia problem Kacpra i Lusi. Lusi i jej rodziców. Problemy,
problemy... te z przeszłości i te, które mogły nadejść. Kończąc
swój spacer wiedział, że istnieje wyjaśnienie i rozwiązanie
wszystkiego. Kwestią pozostaje, czym to rozwiązanie będzie i jak
długo potrwa proces wyprowadzający sprawy na prostą.
Wieczorem
zadzwoniła do niego matka pytając, co słychać. Po chwili rozmowy
już rozmawiali o Kai.
-
Wiesz, to nie jest rozmowa na telefon – mówiła cicho mama Bartka
– ale sądzę, że to jest bardzo duży problem i ani Ty, ani ja,
ani tym bardziej Kacper nic na to nie poradzimy. Gdybyś to ty był
na miejscu Kacpra, to namawiałabym cię do zerwania kontaktów z tą
Lusią.
-
Naprawdę, aż tak?
-
Tak. Ale sądzę, że Kacpra pcha coś w stronę Lusi ze względu na
jego siostrę, która jak wiesz też miała swoje... no...
perturbacje, które ustąpiły po mojej modlitwie w szpitalu i
wyzdrowieniu Lusi – mama Bartka zrobiła pauzę – Na niektóre
rzeczy nie mamy wpływu, synu. Ludzie potrzebują doświadczyć tego,
co im pisane i zrobią wszystko, żeby to się stało i nie należy
temu przeszkadzać...
-
Rozumiem cię mamusiu, nie martw się, będzie dobrze.
-
Kocham cię synu.
-
Ja ciebie też mamo.
KONIEC
Pytania.
1.
Co popycha Kacpra ku Lusi?
A.
Tajemnica.
B.
Duchowość.
C.
Problemy.
D.
Seksualność.
2.
W jakim kierunku zmierzają zmiany Kacpra pod wpływem jego nowej
dziewczyny?
A.
W żadnym.
B.
W dobrym.
C.
W złym.
D.
W naturalnym, przeciwieństwa się przyciągają.
3.
O co chodzi Kai, Bartkowi i jego mamie, gdy mówią z niepokojem o
rodzicach Lusi?
A.
To jest właśnie dziwne – nie rozumiem tego.
B.
Chodzi o te sprawy z grotą i Ginem.
C.
Chodzi o te sprawy z pieniążkiem i Ginem.
D.
Są zazdrośni, bo sami chodzą z głowami w chmurach, a Lusia twardo
stąpa po ziemi.
4.
Co można by powiedzieć o ojcu Bartka?
A.
Był inteligentnym człowiekiem.
B.
Bartek nie miał ojca.
C.
Wyjechał.
D.
Był słabym człowiekiem.
E.
Nic, pewnie mieszka z nimi jak każdy.