Gdy
Kaja była dzieckiem, podczas wycieczki znalazła na plaży
pieniążek. Był to magiczny pieniążek. Za każdym razem, gdy
kupowała za niego coś w sklepie, pieniążek wracał do jej
portmonetki. Gdy płaciła pieniążkiem za książki w bibliotece,
za warzywa na targu, za wszelkie rzeczy w różnych sklepach –
suma, którą płaciła zawsze była dla niej niższa o wartość
pieniążka. Czasem, gdy rachunek był niższy niż wartość
pieniążka dodatkowo na tym zarabiała, bo wydawano jej resztę, a
pieniążek i tak wracał do niej. Pieniążek wart był tyle, że
nie musiała się martwić o swoją przyszłość – wystarczyło go
używać. Płacąc pieniążkiem była w stanie utrzymać siebie i
spokojnie żyć.
Kaję
nawiedzała przykra myśl, że miała lepiej, niż inni ludzie i być
może było to niesprawiedliwe. Miała też więcej przyjaciół, bo
gdy w towarzystwie zabrakło czegoś do jedzenia, albo picia, to
wystarczyło wysłać Kaję, a ona zawsze kupowała to, co było
trzeba. I nigdy nie prosiła, żeby jej zwrócić pieniądze. Gdyby
ktoś się zastanowił, to by się zdziwił, że Kaja zawsze chętnie
kupuje dla innych różne rzeczy i nie oczekuje niczego w zamian. Po
prostu dobrze było mieć przy sobie Kaję, bo wtedy niczego nie
brakowało. Jednak Kaja zaczęła zauważać, że to, jaka ona jest
naprawdę coraz mniej kogokolwiek obchodzi, a ludzie chcą się z nią
przyjaźnić głównie z powodu jej pieniążka. To było przykre, bo
z czasem przestano na nią zwracać uwagę, po prostu wysługiwano
się nią, gdy trzeba było. Mogła liczyć na miłe traktowanie i
uśmiechy, jednak te uśmiechy nie było skierowane do niej, a do jej
pieniążka, do rzeczy, które można było dzięki niej mieć.
Zastanawiała się czasem, czy w sumie pieniążek przynosi jej
więcej korzyści, czy trosk.
*
* *
Lusia
zagubiła się podczas wyprawy w góry. Odłączyła się od grupy i
byłaby pozostała w ciemnej grocie do końca życia, gdyby nie Gin.
Gin obiecał wskazać Lusi drogę powrotną, ale zażądał czegoś w
zamian. Lusia musiała się zgodzić, że odtąd każdorazowo, gdy
będzie chciała wyjść ze swojego domu zapłaci Ginowi jeden
pieniążek. Przystała na to i po powrocie z gór została uwięziona
przez złego Gina i musiała mu płacić za każdą możliwość
opuszczenia domu.
Drogie
dzieci, na pewno zastanawiacie się, czy byłoby dobrze, gdyby Kaja i
Lusia spotkały się i żeby Kaja oddała Lusi swój pieniążek.
Dzięki temu Kaja przestałaby się martwić o to, że jej życie
jest niesprawiedliwe i płytkie, a Lusia mogłaby wychodzić z domu
tak często, jak tylko chce płacąc pieniążkiem, który zawsze by
do niej wracał. Niestety, a może właśnie „stety”, w życiu
nie ma prostych rozwiązań. Posłuchajcie, co wydarzyło się dalej.
Któregoś
wieczoru, gdy Lusia wracała ze znajomymi z kina, została potrącona
przez jadące z nadmierną prędkością auto. Trafiła do szpitala i
zapadła w śpiączkę, z której lekarze nie potrafili jej wybudzić.
Gin był bardzo niepocieszony - tracił kilkadziesiąt pieniążków
miesięcznie swojego przychodu i nic nie wskazywało na to, żeby się
to miało zmienić.
Okazało
się, że jednym z młodych lekarzy w szpitalu, w którym przebywała
Lusia był brat Kai Kacper. Oczywiście, Kacper nie miał pojęcia
ani o magicznych pieniążkach, ani o istnieniu Ginów. Tym bardziej
nie miał pojęcia, że jego siostra posługuje się magicznymi
przedmiotami, ani że na jego oddziale leży dziewczyna, która płaci
haracze baśniowym oprychom nieposiadającym powłoki cielesnej.
Kacper zakochał się w „śpiącej królewnie”, jak w myślach
nazywał swoją pacjentkę pozostającą w komie. Jak to możliwe,
żeby zakochać się w kimś, kogo funkcje mózgowe zostały
ograniczone do podstawowych czynności fizjologicznych bez szansy na
poprawę? Nie wiem, drogie dzieci, lepiej same o to zapytajcie swoich
rodziców.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz